Strony

piątek, 3 maja 2019

Mit, który zabija rozwój pisarski


Uczysz się malarstwa - poznajesz zasady kompozycji, tworzenia palety kolorów, technik malarskich. Uczysz się fotografii - uczysz się kadrowania, ostrości, oświetlenia. Uczysz się komponowania muzyki - poznajesz nuty, budowę taktów itd.

Uczysz się pisania?

Sorry. Ale musisz urodzić się romantycznym, natchnionym demiurgiem*, który nie trzyma się żadnych zasad, który kpi z reguł, bo jest istotą z wyższego wymiaru i działa tylko na bazie podszeptów serca i szalonej wyobraźni.

A jeśli nie jesteś - to niestety nie masz szans.

(*demiurg - w filozofii i religiach starożytnych istota boska stwarzająca świat materialny).

Pytanie tylko: czy to prawda?


Ja mówię stanowcze i zdecydowanie: NIE.

NIE dla takiej filozofii.

NIE dla mitu romantycznego pisarza.

Owszem, zdarzają się w pisarskim świecie takie samorodki, jak Schulz, Kosiński czy Masłowska. Ale czy to znaczy, że my - większość szarych śmiertelników - nie możemy nauczyć się, jak pisać wciągające, pasjonujące historie? Choćby na POPRAWNYM poziomie?

Czy naprawdę musimy być Mickiewiczem, który siedzi na szczycie skały, w tle muszą walić pioruny, u stóp góry pienić się wzburzone fale? Czy nie możemy po prostu nauczyć się na jakimś poziomie swojego fachu?

Napisałem na tym blogu parę artykułów dot. tego, jakich zasad warto się trzymać, by stworzyć np. pasjonująca historię czy wciągający dialog. I czasem stykam się z opinią, że "dogmatyzuję". Że zamykam reguły tworzenia fabuł w sztywne ramy, które krępują pisarza, wciskają go w gorset ograniczeń. 

Że przecież proces pisarski jest tajemnym, mistycznym procesem dostępnym dla garstki wybrańców.

Że próbuję z sacrum zrobić wręcz profanum.

Ja mam inne podejście.

Jeśli piszesz do szuflady - i nie obchodzi Cię w ogóle, czy ktoś to będzie czytał czy nie - okej.

Ale jeśli piszesz dla ludzi - piszesz fabułę do gry, piszesz książkę przygodową, tworzysz scenariusz filmu, komiksu itd. - TWORZYSZ PRODUKT.

Produkt, który ma dostarczać ludziom rozrywki. Który ma utrzymywać jego uwagę. Który ma budzić jego emocje. Produkt, za który ktoś będzie chciał zapłacić.

Serce w tej pracy nadal jest potrzebne. Nadal potrzebujemy podszeptów weny, szalonych wizji - owszem. Ale jeśli nie ma w tym procesie rozumu - mamy spore szanse na porażkę.

Wszystkie te rzeczy, które są tak potrzebne w tworzeniu produktów opartych o fabułę - utrzymanie uwagi odbiorcy, budzenie w nim przerażenia, ekscytacji, ciekawości - PODLEGA ŚCISŁYM REGUŁOM NAUKOWYM.

To nie jest przypadek, że jeden pisarz tworzy stronę tekstu, których nikt nie chce czytać. A drugi napisze stron 200 i ludzie rzucają się na jego prozę.

Tylko mit romantycznego pisarza, który tylko czeka na wenę (lub popada w depresję twórczą), przesłania nam te reguły. Nie pozwala ich dostrzec i przyswoić.


"Pisarz powinien łamać reguły"

- ktoś mi napisał pod artykułem dot. porad, jak tworzyć pasjonujące fabuły. A jak ma je łamać, skoro ich nawet nie zna?

Miałem wątpliwą przyjemność czytania wielu wypocin od ludzi, którym wydawało się, że są natchnionymi pisarzami. To było przykre, trzymać w ręku 200-stronicową książkę, w której już od pierwszej sceny wiało nudą. W której konstrukcja była niejasna, sypała się od progu, a 80% słów można było wyciąć lekką ręką i nic by utwór nie stracił.

Widać było, że ktoś nie miał podstaw podstaw, by stworzyć choćby jedną, prostą scenę. Obraz malowany jego słowami był wybrakowany, miał dziury, wprowadzał mętlik. Był jak fałsz w orkiestrze słów.

Ktoś nie znał podstaw - a zainwestował miesiące czy lata, by pisać.

Nie uczył się swojego fachu, by miał przekonanie, że albo ma jakiś tam zrzucony z nieba dar - albo go nie ma. Nie przyszło mu do głowy, że mogą istnieć jakieś uniwersalne reguły, które pomogłyby mu w początkowej fazie. Nie poprawiał swojej prozy - bo i po co, skoro i tak już niebiosa zdecydowały o jego talencie.

To podejście burzy mi krew w żyłach.

Te wszystkie reguły pisania - o tym, by zaczynać z wysokiego "c", by typizować postacie, tworzyć konflikty wartości między nimi itd. - to nie są przykazania boskie. Można je olać. Ale nie zdziwmy się potem, że ktoś porzuci lekturę po 3 zdaniach.

Zawsze będzie można sobie potem dorobić filozofię, że "jestem niezrozumianym pisarzem".


Tak mówią Ci, którzy nie potrafią pisać tak, by reszta ich rozumiała i chciała ich czytać.

Popatrz, co jest na Zachodzie.

Bitwa na seriale, filmy, książki, komiksy. Powstają szkoły, kursy storytellingu. Od pokoleń gromadzi się know-how, jak pisać, jak tworzyć fabuły, światy, bohaterów. Mówi się o tym jak o konkretnym fachu. Ba! Jak o inżynierii.

A u nas?

Owszem, ostatnie lata przyniosły nieco materiałów o tworzeniu fabuł. Ale wcześniej? Wcześniej mieliśmy mroczną epokę pisarską pt. Mickiewicz albo nikt. Albo jesteś genialnym samorodkiem - albo nie masz na nic szans.

Umiejętnie stworzenie historii to najwyższy poziom sztuki - w mojej opinii. Łączy psychologię, symbolizm, kompozycję i setki innych rzeczy. Ale to nie znaczy, że ten fach nie podlega żadnym regułom.

Uczmy się tych reguł. Odkrywajmy je, stosujmy, bawmy się nimi. Na ich kreatywne łamanie przyjdzie czas potem - gdy będziemy mieli pełną świadomość konsekwencji swoich decyzji. Ale trudno Ci będzie je łamać, jeśli w ogóle nie poznasz, jak one działają.


Możesz 2 lata myśleć, jak zacząć swoją powieść. Albo...

... skorzystać z prostej porady - stworzyć wartość i antywartość i na tym oprzeć postać bohatera i antagonisty. Bohater jest np. sprawiedliwy i hojny. Wróg - niesprawiedliwy i chciwy. Masz już zalążek konfliktu.

Teraz niech wróg okradnie bank. A bohater ma za zadanie wytropić złoczyńcę.

Wiem, że to nie jest totalnie odkrywcze. Wiem, że to nie powala na kolana. ALE przynajmniej jest to JAKIŚ początek. Są pierwsze pytania, które stawia powieść: Kto okradł bank? Czy bohater złapie przestępcę?

Chcesz, by odbiorca polubił bohatera? Opowiedz, jak los ciężko skrzywdził Twoją postać. Rodzice zginęli w wypadku, trafił do sierocińca, gdzie był bity itd.

Banał? Tak. Działa? TAK!

Oczywiście to, jakie detale wsadzisz w tę konstrukcję, zależą już od Ciebie. Niech nie trafia do sierocińca. Niech trafia do kopalni uranu. Niech starsi górnicy zakładają mu na głowę worek i śmieją się, że jest tak brzydki.

Nie wiem, cokolwiek.


Ale reguła, która za tym tkwi, jest uniwersalna:

Ludzie zaczynają współczuć bohaterowi i go lubić, gdy wiemy, że doświadczył krzywdy i niesprawiedliwości.

Ktoś może się oburzać, że wciskam pisarza do klatki ograniczeń. Że przecież praktycznie każdy bohater stracił rodziców. Że "dogmatyzuję". Moja odpowiedź jest taka: nie musisz korzystać z tych porad. To tylko sugestie.

Tylko potem możesz być zdziwiony, że Twoja fabuła nie wciąga ludzi tak, jak sobie to wyobrażałeś. Że Twoje postacie są nijakie, że coś się nie klei i nie zgadza.

Weźmy na tapet Bruno Schulza. Genialny pisarz - bezsprzecznie. Mistrz słowa. Łamał wszelkie reguły - być może ich nie znał. Pytanie tylko - kto dziś czyta Schulza? Garstka miłośników, których jarają zwroty "labirynty zimowych nocy" albo "barwy pomieszczenia zeszły o oktawę głębiej".

To jest fajne? Jasne. Mnie to jara.

Tylko jest problem. 99% ludzi to odrzuca.

Jeśli tworzymy produkt komercyjny - z szacunku do klientów powinniśmy dbać o to, by się im podobać. Gry, komiksy, książki - to produkty, które mają dostarczać rozrywki. Jeśli mamy firmę, tworzymy te rzeczy z myślą o potrzebach rynkowych, naszym zadaniem jest stworzenie produktu, który podoba się ludziom - a nie tylko nam.

Nie twierdzę, że od teraz masz pisać tylko i wyłącznie durne historyjki pod publikę. Ale twierdzę, że gdzieś każdy powinien znaleźć zdrowy i rozsądny kompromis między autoekspresją twórczą a potrzebami odbiorców.

Te reguły, które przedstawiam na tym blogu, mówią właśnie o tym, czego ludzie oczekują - ogólnie. 

Oczekują emocji, zaskoczeń, twistów, konfliktów, tajemnic, dziwnych bohaterów itd. Nie trzeba tego szanować - można próbować swojemu odbiorcy serwować proste i oczywiste fabuły, jednakowych i zwykłych bohaterów, którzy zawsze się ze sobą zgadzają, wyjaśniać każdą tajemnicę już na początku itd.

No problem. Ale żeby potem nie było, że nie ostrzegałem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...